JULIA
Wyżej.
Wzniosła się ponad wzgórze, powoli
opadała, słyszała szumiący ocean. Julia rozłożyła ręce i zaczęła nimi
rytmicznie wymachiwać w ustalonym tempie.
Góra, dół, góra i dół. Pozwala
skrzydłom zanieść ją w dowolne miejsce.
Przebudzenie
z sennego marzenia było bolesne.
Nie
pamiętała, kiedy ostatni raz miała równie spokojny sen – i kiedy przespała całą
noc.
Julia
zerknęła na zegarek. Dziewiąta rano – kalendarz wskazywał sobotę. Przypomniała
sobie, kim jest.
I
że nie ma skrzydeł.
Postanowiła
wybrać się do Gośki. Skoro jej przyjaciółka uporczywie odmawiała odbierania
telefonu, to zmierzy się z nią w cztery oczy.
Zjadła
śniadanie, ubrała się, zaczesała włosy do tyłu i upięła wysoko w kok.
-
Dokąd się wybierasz? – Julia już miała nacisnąć klamkę, gdy powstrzymał ją głos
matki.
Beata
Krupa stała w przedpokoju. Związała mocniej pasek od zielonego szlafroka i
bezskutecznie spróbowała poprawić sterczące na wszystkie strony po nocy włosy.
-
Do Gośki. Prosiła, żebym pożyczyła jej zeszyt z fizyki – skłamała gładko Julia,
przełykając ślinę. Wskazała na torbę przewieszoną przez ramię.
Relacje
jej i jej matki eufemistycznie można by określić jako obojętne. Beata była
zapalczywą patriotką – angażowała się w prawicowe stowarzyszenia i zanudzała
domowników jej wizjami wolnej ojczyzny. Julia żałowała, że matka nie poświęca
jej uwagi, bo jest zbyt zajęta ratowaniem kraju.
Do
tego dochodziły masy wspomnień, które wytworzyły między nimi niewidzialny mur –
przebłyski przeszłości, usilnie palących umysł Julii. Wszystkie nienazwane niedopowiedzenia i
obelgi matki kierowane pod adresem córki. Puste godziny smutku, kiedy Beata
była zawsze nie na miejscu.
Poza tym najzwyczajniej nie mogła uświadomić matki o stanie jej przyjaciółki.
-
Wróć szybko – warknęła. – Po południu jadę do pracy, a ktoś przecież musi zająć
się Olą. Tata jest na turnieju.
No
tak. Ojciec i jego szachowe sukcesy.
-
Będę przed drugą, wtedy ugotuję obiad małej – mruknęła Julia i zniknęła za
drzwiami, chcąc uniknąć dalszych komentarzy.
Chłodne,
wrześniowe powietrze dotykało jej twarzy zimnymi palcami. Szatynka poczuła się
lżej – jak zawsze, kiedy opuszczała dom.
Gośka
mieszkała koło miejskiego zalewu. W lecie wszyscy przychodzili się tu kąpać, w
zimie ślizgać, mimo stanowczego sprzeciwu władz.
Dzwoniła
do drzwi, ale nikt jej nie otwierał. W końcu sama nacisnęła klamkę.
Mieszkanie
Gośki było małe, miało dwa pokoje, kuchnię i łazienkę - rodzina dziewczyny nie
należała do bogatych. Mama Gośki pracowała w delikatesach, a ojciec pojawiał
się raz na jakiś czas. ,,Tylko po to, żeby zrobić matce kolejnego bachora’’,
złośliwie twierdziła Gośka.
Na
podłodze siedziała dwójka dzieci, jedno płakało. W powietrzu unosił się odór
moczu.
Przyjaciółka
Julii spała, ręka zwisała jej z łóżka.
Płacząca
dziewczynka podniosła się i podbiegła do Julii.
-
Jeść! – zawołała.
-
Oczywiście, kochanie. Włączę ci bajkę i zrobię tobie i twojemu braciszkowi
kanapki.
Julia
zmieniła pieluchy obu maluchom, posadziła ich przed telewizorem i nakarmiła. Wykonała mechanicznie wszystkie czynności, z poczucia obowiązku - nie przepadała za dziećmi, cierpliwość miała tylko do swojej siostry.
Nalała zimnej wody do kubka i brutalnie chlusnęła jego zawartością Gośce w
twarz.
-
Do diabła! – jej przyjaciółka zerwała się na równe rogi i wpatrywała się w
Julię ze złością.
Dziewczyna
uśmiechnęła się kpiąco. Szybko oceniła stan Gośki – rude włosy zwisały w
strąkach, na twarzy przyjaciółka miała rozmazany makijaż, a szare oczy były
zamglone.
Przynajmniej nie
ma zwężonych źrenic.
-
Przyszłam zrobić z tobą porządek – powiedziała Julia. Przerzuciła rękę Gośki
przez szyję i zawlokła do łazienki - nagle uleciała z niej cała siła.
Nie
protestowała.
-
Nie wiem, przed czym uciekasz – zaczęła Julia, nakładając szampon na włosy
Gośki – ale nie możesz tego robić w ten sposób. Masz rodzeństwo, które cię
potrzebuje. My cię potrzebujemy – ja, Wiktoria i Patrycja.
Dziewczyna
pokiwała powoli głową.
Julia
zaparzyła kawę i wmusiła w przyjaciółkę płatki śniadaniowe.
-
Wpadnę do ciebie jutro – ostrzegła. – Proszę, pilnuj Kuby i Laury. Nie pal i
nie pij – dodała, mając rosnące poczucie, że brzmi głupio.
Wyjęła
z kieszeni komórkę i zerknęła na wyświetlacz. Było parę minut po dwunastej.
Miała jeszcze czas, zdąży wstąpić do Wiktorii i wszystko jej opowiedzieć.
Dom
blondynki był naprawdę miłym miejscem. Julia bezwiednie porównała go z małym
mieszkaniem Gośki, czując całą groteskę sytuacji.
Lubiła
tutaj przychodzić. Tak powinno wyglądać miejsce rodzinne, do którego chce się
wracać. Nigdzie indziej nie czuła się tak dobrze.
Drzwi
otworzył jej Adrian.
-
Witaj, m o j a Julio.
-
Witaj, m ó j Adrianie.
Uśmiechnęła
się drwiąco. Zawsze wyprowadzał ją z równowagi, choć według Wiktorii było to
symbolem szczerej sympatii. Miała wrażenie, że chłopak widzi ją na wskroś,
jakby była przezroczysta i myśl, że ktoś mógłby tak dobrze znać jej umysł,
przerażała ją.
Nie
mogła jednak wyjść na słabą, bo natychmiast by to wyczuł.
-
Jak mam się do ciebie właściwie zwracać? ,,Julko’’, tak jak większość osób? –
zapytał. Lodowate oczy wpatrywały się w nią z uwagą.
Właściwie
było to nieco przerażające.
-
Dla ciebie jestem Waszą Zajebistością – odparowała. Roześmiał się i poszedł do
kuchni.
Julia
miała przykre wrażenie, że nie może napawać się zwycięstwem.
-
Jesteś! – Wiktoria, jeszcze w piżamie, przytuliła się do niej.
Julia
streściła jej wizytę u Gośki. Miała jednak wrażenie, że myśli Wiktorii uciekają
gdzieś indziej.
Jej
podejrzenie potwierdziło wibrowanie telefonu. Blondynka z widocznym
zadowoleniem przeczytała smsa.
-
Będę się już zbierała – powiedziała Julia. Nie była pewna, czy da radę znieść
kolejną historię miłosnego podboju przyjaciółki.
Wiktoria
pomachała jej na pożegnanie, wciąż wpatrując się w komórkę.
Julia
czuła się, jakby była jedyną rozgarniętą osobą w tym towarzystwie. Zapewniła
Adriana, że sama znajdzie drogę do drzwi i poszła do domu.
Zapowiadał
się długi dzień.
Bardzo spodobał mi się początek. Takie przebudzenia są okropne, wiem z własnego doświadczenia...
OdpowiedzUsuńLubię Julię. Jeszcze niewiele o niej wiem, ale mi się podoba. Też sprawia na mnie wrażenie najbardziej rozgarniętej w tym towarzystwie. I współczuję jej tego, jaką ma matkę.
Z tego, co widzę, ciężko mi będzie zapałać sympatią do Gośki. Ale taka uwaga: najpierw Gośka zerwała sią na równe nogi, a potem Julia musiała holować ją do łazienki?
Bardzo fajny ten krótki dialog między Julią i Adrianem.
I taka uwaga na koniec:
"pasek od zielonego szlafroku" - powinno być: szlafroka.
Pozdrawiam serdecznie!
Dzięki za opinię ;) Julia jest mi najbliższa, może to dlatego najlepiej mi się pisze rozdziały z jej perspektywy.
UsuńPoprawiłam błędy. Chodziło mi o to, że z Gośki tak jakby potem siła wyparowała xD
Trzymaj kciuki, żeby mi Sylwester wypalił ;)
Będę trzymać ^^
UsuńZresztą, też możesz trzymać za mnie, bo jak moja mamusia się dowie, że wcale nie byłam tam, gdzie myśli że będę, to przerobi mnie na mielone ^^
I jak? Udało się? xD
UsuńJa akurat na Sylwestra byłam u przyjaciółki, tam, gdzie powinnam. Ale też masę razy musiałam oszukiwać. To męczące, bo teraz nie mogę odzwyczaić się od kłamstw. Niestety, tak trzeba robić, jak się nie ma normalnej rodziny.
Póki co jest nieźle, ale cały czas mam się na baczności ;)
UsuńCóż, przynajmniej mam bardzo miłe wspomnienia, a to chyba najważniejsze ^^
Moja rodzina bardzo mnie zahartowała, zawsze musiałam o wszystko walczyć. Bardzo mnie to zmęczyło, ale jestem silniejsza, tak sądzę.
Ale to takie... ciężkie, musieć szarpać się o każdą rzecz, kiedy w innych domach takie sprawy są proste.
UsuńUciekam stąd, słowem xD Będę jak Syriusz Black.
Nominowałam Cię do LA: http://czarny-blues.blogspot.com/p/liebster-award.html :)
OdpowiedzUsuńKiedy coś nowego?
Dziękuję, zajmę się tym ;) Na razie cierpię na "niedowład twórczy", ale już trochę napisałam. Nie śpieszę się, bo po raz pierwszy osiągnęłam to, co się nazywa "pisaniem dla siebie". Ale coś tam naskrobię, ciężko mi idzie z powodu Gośki, ale myślę, że potem się to ureguluje.
Usuń