sobota, 16 marca 2013

VI.


PATRYCJA



Co za dno. 
Patrycja kopnęła kamień. Przetoczył się po chodniku i zniknął w rowie.
Rzeczywistość skrzeczy.
Julia pomachała jej na pożegnanie i zniknęła, przysłonięta aleją drzew.
Brunetka otworzyła drzwi do domu. Odetchnęła z ulgą, gdy zarejestrowała nieobecność Marcina. Weszła do kuchni i przygotowała tosty - z samym serem i keczupem. Ugryzła kęs i nasypała psu karmy do miski.
Gdyby tylko dała radę zebrać myśli i wszystko zanalizować.
Co miała zrobić z ojczymem? Jak uświadomić zakochanej matce, że jej mąż nie jest tym, za kogo ona go ma? Jak miała być dalej przyjaciółką Julii?
Jak pozbyć się z serca Adriana?
Nie potrafiła poradzić sobie z tym uczuciem, które ją wyniszczało od środka. Nie mogła patrzeć na tą dwójkę. Brzmiało to samolubnie i okrutnie, ale nie chciała ich szczęścia, nie w ten sposób.
Nie jej nieświadomym kosztem?
To niesprawiedliwe. Nie jestem od niej gorsza ani brzydsza. Jestem po prostu... inna. Wiedziała, że Julia ją kocha - Patrycja była z nią bliżej niż z Wiktorią i Gośką, choć tak bardzo się od siebie różniły. Przyciągały się jak magnes i nawzajem uzupełniały. Tylko... czasami ciężko jest obdarowywać innych uczuciem.
Nie powinna wszystkiego tak intensywnie przeżywać, ale inaczej nie potrafiła. Doświadczała świata mocno i głęboko, zawsze w ten sam sposób. Nie cierpiała udawania, ukrywania swojej prawdziwej osobowości.
Wiedziała, że inni tak tego nie odbierają, że Julia z łatwością przyjmuje maskę kłamstw i ulepszoną wersję siebie, żeby prezentować ją innym. Ona tego nie potrafiła, mogła być tylko tym, kim jest.
Tylko że inni jej takiej nie chcieli.
Na przykład Adrian.
Potrząsnęła głową, jakby to miało pomóc jej w wyrzuceniu z głowy przykrych myśli. Wszystko rozbijało się o niego. Był wodą, która zamarzając rozsadza skały.
- Patrycja, wróciłam!
Dziewczyna zastygła na kanapie ze szklanką soku pomarańczowego w dłoni. Nie chciała roztrząsać od nowa awantury z matką dotyczącej jej złych ocen. Ciekawe, czy ona byłaby w stanie zdobywać czwórki i piątki z poszarpaną duszą.
No dobrze, może trochę dramatyzowała i pławiła się w bólu. Dosyć nawet to lubiła, wewnętrzne melodramaty pozwalały jej wierzyć, że różni się od reszty szarych śmiertelników. Zresztą, co jej teraz pozostało? Mogła przynajmniej poudawać, że tak naprawdę uczestniczy w doniosłych wydarzeniach, rodem z filmów i książek. Julia ostatnio opowiadała jej o ,,Annie Kareninie’’. Było to podczas początkowej fazy depresji Patrycji, kiedy Adrian popatrzył po raz pierwszy na jej przyjaciółkę w sposób, od którego brunetce zrobiło się zimno. Julia zinterpretowała jej załamanie jako wynik problemów w szkole.
- Anna Karenina też była potępiana przez społeczeństwo dlatego, że była zbyt żywa. Zupełnie tak jak ty. Ona też nie mogła żyć w zakłamanej rosyjskiej socjecie. To nie ty jesteś problemem. To oni.
Taak, to było bardzo miłe. Julia zawsze się o nią troszczyła i jej pomagała. Po prostu dzieliła się z nią swoją siłą.
- Marcin jeszcze nie wrócił? – matka Patrycji postawiła na stole siatkę z zakupami. Kiedy nie otrzymała odpowiedzi, kontynuowała:
- Mieliśmy wybrać się razem do kina. Byłam niesamowicie zapracowana przez ostatni tydzień. Nie dowieźli towaru na czas, jedna z kasjerek złamała rękę…
Patrycja wymknęła się z salonu na korytarz. Wchodząc do pokoju, zamknęła drzwi na klucz. Od dawna robiła to już automatycznie.
Położyła się na łóżku i przykryła kołdrą.
Była gotowa na cud.