PATRYCJA
Co
za dno.
Patrycja
kopnęła kamień. Przetoczył się po chodniku i zniknął w rowie.
Rzeczywistość
skrzeczy.
Julia
pomachała jej na pożegnanie i zniknęła, przysłonięta aleją drzew.
Brunetka
otworzyła drzwi do domu. Odetchnęła z ulgą, gdy zarejestrowała nieobecność
Marcina. Weszła do kuchni i przygotowała tosty - z samym serem i keczupem.
Ugryzła kęs i nasypała psu karmy do miski.
Gdyby
tylko dała radę zebrać myśli i wszystko zanalizować.
Co
miała zrobić z ojczymem? Jak uświadomić zakochanej matce, że jej mąż nie jest
tym, za kogo ona go ma? Jak miała być dalej przyjaciółką Julii?
Jak
pozbyć się z serca Adriana?
Nie
potrafiła poradzić sobie z tym uczuciem, które ją wyniszczało od środka. Nie
mogła patrzeć na tą dwójkę. Brzmiało to samolubnie i okrutnie, ale nie chciała
ich szczęścia, nie w ten sposób.
Nie
jej nieświadomym kosztem?
To
niesprawiedliwe. Nie jestem od niej gorsza ani brzydsza. Jestem po prostu...
inna. Wiedziała, że Julia ją kocha - Patrycja była z nią bliżej niż z
Wiktorią i Gośką, choć tak bardzo się od siebie różniły. Przyciągały się jak
magnes i nawzajem uzupełniały. Tylko... czasami ciężko jest obdarowywać innych
uczuciem.
Nie
powinna wszystkiego tak intensywnie przeżywać, ale inaczej nie potrafiła.
Doświadczała świata mocno i głęboko, zawsze w ten sam sposób. Nie cierpiała
udawania, ukrywania swojej prawdziwej osobowości.
Wiedziała,
że inni tak tego nie odbierają, że Julia z łatwością przyjmuje maskę kłamstw i
ulepszoną wersję siebie, żeby prezentować ją innym. Ona tego nie potrafiła,
mogła być tylko tym, kim jest.
Tylko
że inni jej takiej nie chcieli.
Na
przykład Adrian.
Potrząsnęła
głową, jakby to miało pomóc jej w wyrzuceniu z głowy przykrych myśli. Wszystko
rozbijało się o niego. Był wodą, która zamarzając rozsadza skały.
-
Patrycja, wróciłam!
Dziewczyna
zastygła na kanapie ze szklanką soku pomarańczowego w dłoni. Nie chciała roztrząsać
od nowa awantury z matką dotyczącej jej złych ocen. Ciekawe, czy ona byłaby w stanie
zdobywać czwórki i piątki z poszarpaną duszą.
No
dobrze, może trochę dramatyzowała i pławiła się w bólu. Dosyć nawet to lubiła,
wewnętrzne melodramaty pozwalały jej wierzyć, że różni się od reszty szarych
śmiertelników. Zresztą, co jej teraz pozostało? Mogła przynajmniej poudawać, że
tak naprawdę uczestniczy w doniosłych wydarzeniach, rodem z filmów i książek.
Julia ostatnio opowiadała jej o ,,Annie Kareninie’’. Było to podczas
początkowej fazy depresji Patrycji, kiedy Adrian popatrzył po raz pierwszy na
jej przyjaciółkę w sposób, od którego brunetce zrobiło się zimno. Julia
zinterpretowała jej załamanie jako wynik problemów w szkole.
-
Anna Karenina też była potępiana przez społeczeństwo dlatego, że była zbyt
żywa. Zupełnie tak jak ty. Ona też nie mogła żyć w zakłamanej rosyjskiej
socjecie. To nie ty jesteś problemem. To oni.
Taak,
to było bardzo miłe. Julia zawsze się o nią troszczyła i jej pomagała. Po
prostu dzieliła się z nią swoją siłą.
-
Marcin jeszcze nie wrócił? – matka Patrycji postawiła na stole siatkę z
zakupami. Kiedy nie otrzymała odpowiedzi, kontynuowała:
-
Mieliśmy wybrać się razem do kina. Byłam niesamowicie zapracowana przez ostatni
tydzień. Nie dowieźli towaru na czas, jedna z kasjerek złamała rękę…
Patrycja
wymknęła się z salonu na korytarz. Wchodząc do pokoju, zamknęła drzwi na klucz.
Od dawna robiła to już automatycznie.
Położyła
się na łóżku i przykryła kołdrą.
Była
gotowa na cud.